06.07.2010 13:14
Pierwsze koty za płoty
Cześć.
Piszę już na bieżąco. Poprzedni wpis był raczej wspominkowy.
Pojeździłem. Czas na podsumowanie Gieesa, takie wstępne. Co mi się rzuciło w oczy, czego już nienawidzę, a co pokochałem.
Pierwsze i chyba najważniejsze - jak to jeździ. Fajnie. Nie jest to co prawda jakaś rakieta 2.5 do setki, ale... Jest miło. Zbiera się ładnie, biegi wchodzą miękko i bezproblemowo. Nic nie szarpie, nie stuka, nie wali, nie ściąga na boki. Nie zdarzają się dziwne niespodzianki, typu odpadające koła. Wiele więcej powiedzieć nie mogę, bo nie mam porównania. Nie wiem co jeździ lepiej, co gorzej - wiem, że moja Suzi mi się podoba :). Zauważyłem natomiast coś ciekawego - o wiele spokojniej jeżdżę autem. Po co wyciskać z puszki ostatnie poty, skoro to i tak stoi w miejscu przy Suzi...?
Komfort. No cóż. Nie jest najgorzej :D. Siedzenie jest dość śliskie i takie średniotwarde (szczególnie moja pasażerka narzeka). Przy jakimś ostrzejszym hamowaniu moje męskie części ciała niebezpiecznie spoufalają się ze zbiornikiem paliwa. Schowka praktycznie nie ma. To tyle jeżeli chodzi o zauważalne wady. Poza tym, siedzi się całkiem wygodnie. Można się wyprostować, można się pochylić. Stopy pewnie spoczywają na niewielkich podnóżkach, hamulec jest w zasięgu, podobnie nie ma problemów z dostępem do biegów. Jedno co mnie trochę irytuje, to luz. Ciężko mi go wyczuć. Muszę się wspomagać lampką kontrolną, a i tak na światłach macham dźwignią jak głupi. Jedynka, dwójka, jedynka, dwójka... No wskocz wreszcie cholero! Ale już coraz lepiej mi to wychodzi i mam nadzieję, że niedługo będę trafiał za pierwszym razem. Sprzęgło też mam niewyczute, wciąż mi się wydaje, że za wysoko łapie. Gaz za to działa wyśmienicie :D. Tylko raz czy dwa zdarzyło mi się zrobić kuku i przegazować zbytnio przy zmianie biegu.
Hamulce to osobna historia. Tutaj moje umiejętności kuleją najbardziej. Widzę to doskonale. Gdy tylko znajdę trochę czasu i chęci jadę gdzieś na plac poćwiczyć. Tylne koło zablokowałem parę razy (na szczęście mam duże doświadczenie w jeździe... Rowerem :D. I skuterem. Nie jest to dla mnie coś strasznego i z zimną krwią odpuszczam), przedniego nie. Ale coś mi się wydaję, że mogę jeszcze duuużo mocniej hamować przodem. Na razie się boję. Tak więc... Torze kartingowy, drżyj! Nadciągam!
Lagi. No właśnie, te nieszczęsne lagi. Oto i dwie bohaterki kolejnego akapitu:
Znów je wyciągnąłem. Jedna laga jest bardziej
miękka od drugiej. A druga cieknie spod uszczelniacza. Dzisiaj
się za nie zabiorę. Byłem u znajomego mechanika, powiedział mi co
i jak. Niestety, nie ma on czasu, żeby mi to zrobił. Trudno
się mówi. Sprawdzę ten uszczelniacz, wyrównam
twardość i jedziemy dalej :). Mam nadzieję, że to nie sprężyny.
Bo mój portfel już zupełnie się popłacze.
Dziwnie się teraz czuję. Rączki mojej dziewczynki stoją w pokoju a reszta spoczywa w garażu. Nie chciałem ci tego robić, ale musiałem. Suzi, wybacz :(.
Następny wpis już będzie o zdrowej Suzi. Mam nadzieję. Obiecuję trochę ją przedstawić wizualnie i podzielić się planami na przyszłość.
Słońca i szerokości!
Wiadomość z ostatniej chwili! Po
brudnej godzinie w garażu lagi sprawne, łańcuch naciągnięty. Suzi
gotowa do drogi :). Oby już nic nie ciekło.
Komentarze : 3
Naprawiaj jej te ręce bo sie jeszcze obrazi ;)
Suzi fajna jest, tez mam swoja, ale moja jest w gangu ;) znaczy sie, ma sklonnosci bandyckie ;)
też jeżdżę GSem :D dobra maszyna na początek :) zapraszam na forum użytkowników GS 500 - www.forum.gs500.pl :) LwG
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)